,

MAŁA, KTÓRA WINDĄ DO NIEBA WJECHAŁA /2/

Czym się bawią małe święte dziewczynki? Może zakładają lalkom aureolki albo próbują ukochanego misia uczyć długich modlitw? Czasem tak bywa... Jak się zachowują małe święte dziewczynki? Zawsze siedzą grzecznie przy stole i nigdy nie zapominają powiedzieć sąsiadce „dzień dobry”? I tak czasem tak bywa... O czym rozmyślają małe święte dziewczynki? Mają głowy w chmurach i mnóstwo pomysłów, „odbijających się” w ich błyszczących oczkach? Tak bywa bardzo często.

Tereska urodziła się jako najmłodsze z dziewięciorga dzieci państwa Martin, jednak tylko ona i cztery siostry dożyły dorosłości. Kiedy miała cztery i pół roku, zmarła także mama – Zelia. Po tej śmierci kilkuletnia Tereska obrała sobie Maryję za Matkę. Przejmująca deklaracja, jak na czteroletnią dziewczynkę... Czytając te słowa, można mieć wrażenie, że Terenia już wtedy nadawała się, by oprawić jej zdjęcie w ramki i postawić na ołtarzyku. Czyż to nie modelowy obraz świętego
dziecka A jednak Pan Bóg nader często pokazuje, że świętość to nie „idealność”. Gdyby tak było, gdzie w tym wszystkim szukać miejsca dla Niego? Mówiąc trochę żartem, Pan Jezus musiał nieźle się natrudzić, żeby tę małą, niesforną, upartą
i kapryśną „królewnę” przemienić w „anioła”. Niełatwy charakter najmłodszej córeczki wymownie kiedyś opisała mama:
„Z małego trzpiota nie wiadomo co wyrośnie. Jaka jest mała? Taka roztrzepana! Inteligencją przewyższa Celinę [inna córka], za to jest o wiele mniej łagodna, a przede wszystkim niezmiernie uparta... Przy tym wszystkim ma złote serce,
jest czuła i bardzo szczera”.

Ostatnie zdanie z listu Pani Zelii sporo mówi. Tereska miała w sobie „coś”, co rozbrajało jej ziemskiego ojca i wielu innych ludzi. Z pewnością sam Bóg czuł przez to „słabość” do kilkulatki z loczkami. Terenia była bardzo ufna i prosta. Miała duszę dziecka. Ktoś powie: „To oczywiste, mówimy przecież o małej dziewczynce”. A jednak nie zawsze tak bywa... Dzieci są niewinne i czyste, ale także chłonne jak gąbka. Niestety, zbyt często „trująca woda” świata szybko zaczyna zagłuszać to, co w nich piękne. I niestety, pod słowem „świat” może kryć się nawet najbliższe otoczenie – rodzina, podwórko, szkoła. Tereska miała to szczęście, że życie dało jej cudownych rodziców. Dziś oboje są już świętymi Kościoła. Jednak znów – nie o „aureolę” tu chodzi. Zelia i Ludwik to ludzie wielkiej mądrości, która widoczna była w codzienności. Takie świadectwo kształtuje w dziecku człowieczeństwo przez duże „C” i już od najmłodszych lat pomaga mu w pracy nad sobą. Terenia
i jej rodzice są tego wielkim dowodem. Mama zaszczepiła w Córce ziarenko wiary i wytrwałości, a dzięki „uwielbianemu” przez Tereskę ojcu, w małym sercu namalowany został obraz kochającego Ojca w niebie, w którego ramionach można czuć się bezpiecznie.

Dom przyszłej świętej to także rodzeństwo. Wychowywała się z czterema siostrami. Te relacje również wywarły ogromny wpływ na życie Tereski i pozostały ważne do końca jej ziemskich dni. Kiedy zmarła mama, młodsze córki postanowiły wybrać spośród starszych „mamy zastępcze”. Rzadko chyba zdarza się, że wśród rodzeństwa tak chętnie przekazywana jest „władza”. W tym przypadku wydało to faktycznie dobre owoce. Można sądzić, że dzięki zaufaniu i dobrej młodzieńczej relacji między siostrami w domu, później w zakonie, trudny i „nie-cukierkowy” charakter Teresy łatwiej poddawał się trosce przełożonych i nie stał się przeszkodą, uniemożliwiającą miłość do innych sióstr w klasztorze.

Opowieść opowieścią, ale jakie z tego wszystkiego wnioski wynikają dla nas? Wymienię kilka, choć na pewno nie wyczerpują one tego, czego możemy nauczyć się, poznając historię dzieciństwa „Małej Świętej” z Lisieux. Po pierwsze – jeśli kiedykolwiek przyszłoby mnie lub Tobie, drogi Czytelniku, do głowy, że tylko „idealni” idą do nieba, szybko uciekajmy od tej myśli, bo jak widać Bóg potrafi i lubi nasze słabości przemieniać w perły. Trzeba Mu tylko na to pozwolić... Po drugie – jeżeli jesteś rodzicem, nigdy nie zapomnij, jak bardzo dziecko „pachnie Twoim zapachem”. Postaraj się z całych sił, aby był to zapach zjawiskowy... Po trzecie – jeżeli wychowujesz albo znasz kogoś, kto wychowuje dziecko „nieidealne”, nie zamartwiaj się, tylko wykorzystaj kolana do modlitwy, usta do mądrych słów, a serce do wielkiej miłości. Być może bowiem... wychowujesz przyszłego świętego.


 

Małgorzata Sar

do góry